wtorek, 10 stycznia 2017

10 stycznia

10 dzien roku, popoludnie tak sobie siedzimy z filemonem . on mruczy i grzeje, wszystko sie ulozy tylko musze cie udeptac:) we wszechwiecie nie ma piekniejszego dzwieku od kociego mruczenia.
w ogole jest to niezadowna metoda na wszystkie troski i smutki.
nie narzekam na swoje życie, mimo kry i lodu. teraz powoli one ustępują. to daje nieśmiałą nadzieję, że ten rok będzie cieplejszy i milszy. będą w nim książki i wiele dobrej muzyki (pomijając ostatnią siestę z zastępstwem) i może (w końcu) dobre zmiany, bez wyrywania mojego świata z korzeniami.

nie chce niczego wyrywać z korzeniami, ale czy na pewno warto, by coś samo usychało?
 czasem takie usychanie ma sens, z perspektywy czasu. i wtedy można zacząć mysleć o czymś innym. a czasem nad tym, co uschło chce się płakać z żalu. niektóre rzeczy w ogóle nie pielęgnowane i tak trwają i są. a może to  n i e  d o b r z e ?

niech już tylko pójdzie sobie ten ekstrymalny chłód i brzydka zima. chociaż ogrzewanie się herbatami jest całkiem miłym zajęciem, to jednak fajnie byłoby wyjść z domu i nie iść sobie pbez towarzystwa szczypiącego mrozu i co gorsze(!) ohydnego smogu.
także jestem gotowa do przyjęcia wiosny;) (w realistycznej perspektywie jest śnieg, ale nie ważne)

z planu 52 książek na ten rok; doczytałam 3 z poprzedniego roku, w tym genialną opowieść o Simonie Kossak. A teraz zupełnie noworocznie czytam znowu Mendozę (jestem fanką jego poczucia humoru) i w perspektywie jest marinina,, egzekucja w dobrej wierze" i neponset osieckiej. no i coś jeszcze, ale jestem daleko od szafki z ksiażkami.
lubię takie plany, wyjątkowo mnie uspokajają.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz