środa, 31 sierpnia 2016

we wnętrzu środy

ta płyta Julii Pietruchy zaczyna się od szumu dużej wody. to chyba ocean.
na życie nad oceanem kupiłabym bilet w jedną stronę. choć kojarzy mi się to tylko z wiecznie
splątanymi przez wiatr włosami, to i tak to musi być przyjemne.

odbiłam sobie łzy nad zmarnowanym ciastem. było takich kilka. w poniedziałek zrobiłam cynamonki drożdżowe, do których ciasto cudownie urosło i pięknie się upiekło. słodkie w smaku, nie za twarde. muszę popracować nad stopniem rozwałkowania.
a dziś na obiad pyzy chmurki z sosem śliwkowym smażonym na miodzie i posypanym cynamonem.
żałuje, że tak mało tego sosu zostało. charakteryzuje się on lekką cierpkością i miłym posmakiem miodu. będę go chyba teraz robić do wszystkiego. poza tym zupa ogórkowa i przy okazji zrobiłam masło orzechowe ( przy którym  się odrobinę zagapiłam i trochę za bardzo uprażyłam orzechy. na szczęście nie była to zbiorowa katastrofa, pojedyńcze jednostki odrzuciłam, jako zbyt brązowe i już)
będzie idealne na śniadanie.

a teraz idę pojeździć na rowerze. do lasu. trzeba uczcić ostatni dzień lata.
będę za nim tęsknić, bardzo. teraz na parapecie już wrzosy.


czwartek, 25 sierpnia 2016

sierpniowy czwartek

sierpień taki miły w słońce bogaty. mogłabym być łąką pod sierpniowym niebem. 
 otulona w słońce, przebrana w zielone. nade mną błyszczały by białe obłoki. 
takie proste to byłoby życie. 

w sierpniu wciąż piekę. i właściwie ciągle to samo ciasto ze śliwkami. ostatnio są celebrytkami w mojej kuchni. raz było porzeczkowe. porzeczki były u mnie bardzo intensywnie. na samą myśl o czuje w ustach ten cierpko-słodki smak. przypadkiem udało się uratować dwa kubeczki z działki, reszta nieszczęślwie uschła. ale śliwki są cudowne. chyba moje całkiem pierwsze, pierwsze ciasto było właśnie z nich. 
a tak to pełnia jabłek, kolb kukurydzy często, jeżyn (uwielbiam jeżyny, ale i tak tęsknie za malinami)
od czasu do czasu z mascarpone (mogłabym go jeść łyżkami) z owocami. 
ciągle też pomidory (prezent z działki; funkcjonuje tam instytucja bardzo miłej Pani sąsiadki) 

czytanie ostatnio mi się zacięło. nie sięgam po nic. czekam na wenę do czytania. może wróci. 
za to jestem oczarowana płytą julii pietruchy. bardzo, bardzo dobrze się słucha. właśnie z koncertu w trójce. 


piątek, 12 sierpnia 2016

piątek i lista

moje zwolnione życie trwa. rozciąga się pomiędzy słuchanie, czytanie i pieczenie i gotowanie.
słuchanie miłej trójki, zawsze. to radio chyba płynie mi we krwi. teraz lista przebojów z piotrem baronem, od radia nie można już chcieć więcej. chyba, że Siesty i Marcina Kydryńskiego, właśnie czyta swoją książkę o 11:50 ja ostatnio jestem w domu o tej dziwnej porze, więc słucham. ale wypożyczę ją sobie, chcę jej dotknąć. lubię dotykać książek. 

czytanie tego jest dużo. od maja do teraz przeczytałam 10 książek, nie wiem czy to jest normalne. 
w literach jest jakiś spokój, a ja chłonę spokój, każdy centymetr spokoju. nadrobiłam większość powieści z listy, którą od czasu do czasu aktualizuję. obecna mi się skończyła. to znak będę w końcu spokojna. a więc konsekwetnie poszłam dziś do biblioteki i wypożyczyłam 3 ksiażki:) żeby to było bardziej trwałe uczucie. 

pieczenie to jest radość i udręka jednocześnie. radość, bo uwielbiam smak i zapach masła. lubię dotykać ciasta, nadziewać dróżdżówki. obsypywać kruszonką sezonowe owoce. i patrzeć jak rośnie. 
udręka, kiedy składam sobie nic nie warte obietnice; nigdy więcej nie wejdę do kuchni. ciągle zapominam, że pieczenie bywa kapryśne, każdy taki kaprys, to mój strasznie zepsuty nastrój. 
ukojenie na takie kuchenne nie farty to gotowanie;) pomidorowa z przecierem od Babci, makarony ze wszystkim i niczym i zapiekanki z ziemniaków, we wszystkim cukinia. to jest bardzo interesujące warzywo pasuje do każdego słonego dania. zawsze mam na nią pomysł. 

piątek zapada się w ciemność. wszystko chłodne, ale orzeżwiające. chyba cieszę, że nie ma upału.