czwartek, 24 maja 2012

Kadr dnia

Z początku chciałam trochę ponarzekać na  nawał pracy i jednocześnie nieproporcjonalnie małą ilość energii do ogarnięcia wszystkiego. Sądzę, że rezygnacja z tych planów to bardzo dobry pomysł, gdyż najbardziej potrzebny mi jest ocean kreatywności. I staram się jej szukać, a z pewnością nie przyniesie mi korzyści
napisanie,  że jestem śpiąca, zmęczona, a kiedy idę spać senność odchodzi w nie pamięć itd. 

Z niejaki  zdziwieniem rejestruje oznaki nadchodzącej weny poetyckiej! Jestem zaskoczona, bo ostatnio moje myśli krążą wokół wybitnie przyziemnych sprawa( typu analiza moich ankiet do magisterki). 
A głównym problemem(nie jedynym) jest czy zdążę oddać roboczą wersję pracy w nd. 
Więc spróbujmy przejść do meritum:

więc gdy patrzę na Ciebie z bliska
jesteś jak papierowa marionetka 
jesteś jak popiół z papieru
gdy patrzę na Ciebie z daleka 
jesteś tu realny 
a Twoja skóra ma smak 
więc gdy patrzę na Ciebie z daleka 
jesteś wycinanką z papieru
z którą rozmawiam językiem migowym






poniedziałek, 21 maja 2012

Don't know why

Zniecierpliwiona czekam na miły temat tego posta- nie lubię twórczej stagnacji. O ile są dziedziny, w których jestem z nią nawet zaprzyjaźniona,to unikam jej jak ognia w tworzeniu. A moim największym strachem jest to, że kiedyś wyczerpią mi się inspiracje na wiersze. Choć prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest niezwykle niskie- nie żebym się porwała na obliczanie tegoż, jako poetka jestem stanowczą przeciwniczką obliczania czegokolwiek. Cyfry, liczby ułożone w skomplikowane działania matematyczne powodują mój uzasadniony strach, że jestem wobec nich bezradna. Uczucie dobrze znane z lekcji matematyki, na których cóż nigdy nie szło mi najlepiej. Ścisła ta nauka opierała się mojemu spontanicznemu myśleniu( nie wiem dlaczego ;))
i  zrywom naukowym, także nigdy nie było między nami nici porozumienia.
(parę godzin później...)
Otóż nastąpiła przerwa w pisaniu posta i zgubiłam myśl, która miała być tą przewodnią, zanim zaczęłam rozpisywać się na temat relacji: ja- nauki ścisłe. Nawiązując do wierszy w sumie ostatnio mój strach o natchnienie nieco osłabł. Może ze względu na mnogość tematów związanych z rzeczywistością zaczyna mi się pomniejszać czas na dogłębne analizowanie: jak ująć słowo? A szkoda! gdyż słowo jest najlepszym przyjacielem. Z zastrzeżeniem, że jest pisane! ( o czym już wspominałam).
Poza tym istnieje wielu poetów, którzy w razie zagubienia pomogą! Np. Poświatowska czy ostatnio odkryte z zaskoczeniem przeze mnie wiersze Różewicza. Przyznaję, że dotąd się nim nie zachwycałam- błąd!
No i na koniec sam mistrz- poeta:


nie wypowiedziane

zaraz zaczniemy rozmowę
słowa zasłonią
to co się stało
wcześniej
poza nami
bez wyjścia
jeszcze nie wiesz o tym
wyciągasz ręce 
myślisz że jestem 
w tym miejscu 
gdzie mnie zostawiłaś
oglądasz się 
odchodzisz 
w ślepą ulicę
stoisz
nieruchoma niejasna 
prawda dociera powoli
do twojego serca
nasze słowa stają się bezdomne

Tadeusz Różewicz





niedziela, 13 maja 2012

Soon we'll be found

Po ostatnim maratonie naukowym dziwię się, że mój mózg produkuje jakieś nie socjologiczne myśli. Nawet udało mi się napisać wiersz o snach. Ostatnio fascynuje mnie słowo, wiersze oparte na motywach.
Słowo pełni głównie funkcje społeczne. Komunikacja, rozmowy, dialogi. Jest atrybutem krystalicznie praktycznym jest po prostu niezastąpione- przecież nawet w języku migowym są słowa. 
Choć zawsze społeczne, towarzyskie w poezji pełni też inne funkcje. Pomijam, że zmienia formę z mówionej na pisaną. Swoją drogą gdyby rozmowy były tylko papierowe byłabym mistrzem elokwencji. 
W wierszach jest intymne, magiczne. W moich przestaje służyć opisowi rzeczywistości przestawiam je na wyobraźnię. Przestawiam je na niewidzialność. To monologi, albo zmyślone dialogi, jak niżej:

Mały Książę: zapytał co to jest słowo? Czy umiem mu odpowiedź? 
- To myśl. Chwila, gdy ją wypowiadam.
M.K: Czy istnieje, powiedz czy istnieje?
- Jest nie realne. Nie realne. 
M.K: A gdy je wypowiadasz?
- Za sekundę znika. To jak zrywanie kwiatów, które szybko więdną. Słowo znika.
Mały Książę nie był zadowolony z odpowiedzi. Pożegnał się ze mną i udał w dalszą podróż. 

Taka pocztówka z wyobraźni. Dialog wymyślony w czasie pisania 
tego posta. Na koniec fragment z tej niezwykłej książki: Mały Książę, we własnej osobie.
Ze spotkania z Latarnikiem:


- A czy teraz zmienił się rozkaz?
- Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się szybciej, a rozkaz się nie zmienia.
- Więc? - spytał Mały Książę.
- Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu każdej minuty muszę zapalić latarnię i zgasić ją!
- U ciebie dzień trwa jedną minutę! Jakie to zabawne!
- To wcale nie jest zabawne - powiedział Latarnik. - Już minął miesiąc, odkąd rozmawiamy.
- Miesiąc?
- Tak. Trzydzieści minut - trzydzieści dni. Dobranoc.
Zapalił lampę.