niedziela, 13 września 2015

Kadr dnia

Niedziela tak jak lubię najbardziej dzisiaj mi się nadarzyła. Siesta w głośnikach (nic mnie tak nie relaksuje jak głos Marcina Kydryńskiego, ale przede wszystkim tu chodzi o muzykę!) bez pośpiechu, wszystko jak w zwolnionym filmie. Bez potrzeby przyspieszania fabuły. Tu wszystko się dzieje, ale stać nie musi.
Gdzieś cichutko we krwi krąży mi wiersz, czuje że dojrzewa, ale nie wiem jeszcze o czym będzie.
Bardziej z namysłem piszę, czasem drążę jeden motyw długo i wcale mi się nie spieszy.
Nie musi, mogę się zatrzymywać przy jednym obrazie na nieskończenie długi czas. Jestem tu sama tylko ja i słowo. Czasem nie dotykam niczego. Dzisiaj tylko głaszczę litery po brzegach.
Słońce przestało parzyć, nareszcie grzeje, po prostu. Takie je lubię najbardziej. Na wyciągniecie ręki ciepłe futro kota.

Paradoksalnie za to ten krzyczący we mnie brak czasu, nie przeszkadza w pochłanianiu kolejnych książek. Ale one są jak tlen, a przecież oddychanie to funkcja podtrzymująca życie, czyż nie?
Podobno czytanie zmniejsza stres, więc tym bardziej należy się temu uzdrawiającemu zajęciu oddać;)

Ale teraz nie myślę o zegarze, ani minutach, które są jak karuzela w Wesołym Miasteczku pędzą bezustannie w sobie tylko znany kierunku.
Wykrawam z rzeczywistości chwile powolne i zaczynam być w tym coraz lepsza, to fascynujące zajęcie wykradać je  z czasu. Takie mini pocztówki do kolekcji.

Jeszcze spokój tli się w powietrzu, czas zajrzeć co tam słychać u papierowych przyjaciół:)