czwartek, 19 lipca 2012

Kadr dnia: impossible is nothing!

Przez moje życie przeszła w ostatnim czasie rewolucja przez duże R. I dotknięte nią dziedziny mojego życia dotąd statyczne wydające się być zastygłe wręcz w betonie zostały zrewolucjonizowane. Tak i to w bardzo krótkim czasie teraz wiem, że impossible is nothing. Właściwie to mógłby być tytuł tego posta.
Wszystko można zmienić ( do tej pory byłam sceptycznie nastawiona do tego twierdzenia) ale okazuje się, że jednak się da! Cóż, za wiekopomne odkrycie. Chciałam bym kiedyś napisać, że jeszcze jedną rzecz w moim własnym życiu da się zmienić. Ale tu jestem na starcie i pierwszy krok być może też w końcu zrobię.

Odchodząc od filozoficznych rozważań w końcu zaczną się moje prawdziwe wakacje! Jestem szczęśliwa:)

niedziela, 8 lipca 2012

Zwiedzam wszechświat: o poezji

Nie miałam ostatnio czasu na snucie rozważań o poezji pochłonięta rzeczywistością. To szok dla organizmu, szok dla duszy! Chcę to zmienić. Na razie zacznę wierszem Poświatowskiej:

***
bądź przy mnie blisko 
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata

Gdybym kiedyś zdecydowała się na napisanie listy ulubionych wierszy, ten z pewnością na niej by się znalazł. Dlaczego? Zakończenie jest genialną puentą oddającą jego nastrój. Poza tym to poetycka minimalizacja bez ozdobników, przeciążenie wiersza "ciężkimi słowami". Takich słów jest mnóstwo głębsza ich analiza następnym razem. 
Jak pisze Poświatowska ( z czym się bezwzględnie zgadzam): 
,,oswajanie słów jest trudniejsze niż oswajanie tygrysów"
(...)
trzeba pokochać je wszystkie 
aby popis 
wypadł pomyślnie 

Coś w tym jest. Prawdopodobnie to jest istota sukcesu oswajanie ich to długi proces i trwa w sumie przez całą twórczość, aż po ostatni wiersz. A poeta jest magikiem wyczarowującym magiczną miksturę ze słowa. 



 

piątek, 6 lipca 2012

Kadr dnia VII: o szczęściu

Praca magisterska obroniona można wrzucić na luz. Może nie na totalny, ale to dobrze, że coś dzieje.
Koniec tego etapu w życiu otwiera nową perspektywę. Na horyzoncie widzę plan zrealizowania rzeczy, co do których brakowało mi zapału albo chęci. A plan chcę mieć ze względu na samą przyjemność planowania:) że lista kreatywna nie uległa zapomnieniu. Jedynie chwilowemu zawieszeniu.

Bosko, chłód wieczoru, pyszne czereśnie i milion myśli (nawet kreatywnie wyglądających)
niczego nie brakuje w tej układance dziś. Wszystko ma swój sens i wreszcie można odetchnąć.
Nawet odważyłam bym się zaryzykować tezę, że jestem szczęśliwa. W głośnikach Florence and the
Machine żadna muzyka nie nastraja mnie tak jak ta wykonywana przez nią. W tych dźwiękach i głosie
wokalistki jest czar- Czar nie z tej ziemi!