piątek, 22 lipca 2016

zbiór wakacyjny

Gdańsk olśnił mnie słońcem, kiedy wysiadłam z pociągu, błyszczał hojnie rozrzucając promienie.
Ten moment wychodzenia ze środka podróży w innym mieście trwa zawsze tak krótko, ale jest najmilszy z tym "wszystko przede mną".

Całą pierwszą drogę nad morze czułam musujące endorfiny w sercu i brzuchu. Piękne granatowe na powierzchni z białą pianką na piaszczystym brzegu. Chciałam biec prosto w morski brzuch z radości, ale nie za bardzo umiem pływać, więc zostało mi tylko miłe łaskotanie w sercu.

Potem wycieczki po zakątkach miasta tymi mniej znanymi, nie turystycznymi.
Stare Miasto też było hałaśliwe, gwarne i szumiące wieloma językami. Wiele w nim życia, które niezmiennie przyciąga, aż chciałoby się w nim zanurzyć.
Ale najbardziej podoba mi się morze. O morzu chce mi się pisać wszystko wierszem i prozą.
I w ogóle.

Gdynię podpatrywałam przez obiektyw aparatu: ogromne statki. Wiele hałasu i turystów odrobinę za dużo. A i tak chciałabym tam wrócić.
Dzień na Sopot emanował słońcem. Zamiast kolejki podmiejskiej droga wiodła plażą i bryzą morską. Boże, jak mi było dobrze z tym morzem pod nosem!z ciągłym przystawaniem na zdjęcia.
A samo miasto białe swoją architekturą i takie jasne, jakby cały czas się odbijało w bardzo jasnych chmurach. W Sopocie też Radiowy Plac Trójki (poczułam lekkie rozczarowanie, że to tylko tyle, ale sama nie wiem, czego się spodziewałam) zatęskniłam bardzo za ich muzyką. Na wakacjach przeważnie brak radia.
Dzięki drodze powrotnej zdążyłam  opalić  się (słońce nadmorskie w tym roku kapryśne raz zimne raz ciepłe) na niespotykany u mnie zbliżony do brązowego odcień skóry.

Jedzenie to słodkie arbuzy, lody, maliny, kurki. W kolejności dowolnej. Warzywa lśniące czerwone pomidory, młode marchewki, smukłe fasolki i brokuły.
A lody o smaku nieba solonego karmelu.

Nad morzem szumiało. Szumiało mi w sercu.
Plaża po intensywnej ulewie zimna  i szorstka. A i tak miła i piękna z muszelek i kamyków.
Woda piękna, głęboka , granatowa, jej szum jak muzyka. Nie słuchałam muzyki i byłam szczęśliwa.

Wzięłam jedną książkę Botanikę duszy, wróciłam z nieprzeczytaną. Patrzałam na morze, nie miałam czasu na czytanie.