niedziela, 15 stycznia 2017

niedziela, po sieście

była cudowna, te dwie godziny muzyki ciągle mnie wzruszają. szczególnie zimą, kiedy się robi coraz bardziej szaro, herbata grzeje, kot mruczy. mój kot lubi siestę;) lubi te błogie dwie godziny nicnierobienia, kiedy nic się nie dzieje. każdy leży i on z zapałem towarzyszy temu leżeniu. gdyż tak naprawdę w życiu (kota) nie ma ważniejszej sprawy niż leżenie. wygodne miejsce, twój koc (będzie idealny) Filemon angażuje się tylko w kilka spraw: sprawianie by go wszystkim czestować, co można zjeść (skoro jem to ja, on też będzie to jadł), miauczenie o świcie (godzina 4 rano jest perfekcyjna) pilnowanie, sprawdzanie swoich ludzi (wchodzenie i wychodzenie z łazienki, a najlepiej kąp się przy otwartych drzwiach) wymiałkiwanie drapania szczoteczką (któremu się zresztą szybko ulega) i spanie przerywane drzemkami.
Gdybyśmy brali przykład z kotów nasze życie było stanowczo bardziej przyjemne;) ale osiągnięcie takiego stanu zen nieudolnemu człowieki zajmuje wiele z życia, a czasem nie nauczy się tego nigdy.
ale na szczęście mamy cudownych nauczycieli.

niedziela po sieście z tracy chapman płynie cudownie. za oknem śnieg, a w domu dużo pięknej muzyki. takiej, przy której nie chce się myśleć o zimie. dziś kiedy myślę, to myślę o czytaniu
(przeplatam marininę (która chyba nie jest tak dobra jak bym chciała) i mendozę (wciąż) i martwię się kiedy ja to wszystko przeczytam. po kolacji jeszcze kilka stron.

niedzielo byłaś piękna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz