i z każdym zdaniem bałam się coraz bardziej wyobraźni autora. On potrafi być naprawdę straszny, nie wiem skąd mu się to bierze. chociaż dom krwi macbride był jeszcze gorszy, aż (nie to jest absurdalne jeśli się tą książkę przeczyta) chciałoby się przejść na wegetarianizm.
dobre straszne książki pozwalają genialnie odciąć się od różnych bóli w sercu. moje serce najlepiej uspokaja się literami.
sobota jest leniwa, powolna i taka stworzona do uspokajania się po gorzkim tygodniu, on naprawdę był w smaku gorszy niż czekolada ze 100 % zawartością kakao. czekolada po prostu musi być słodka, inaczej zostają jej odebrane wszystkie cudowne właściwości.
gorzki smak tych pięciu dni na długo zostanie mi w ustach. zjadłabym maliny na poprawę nastroju, chociaż one są znowu dla mnie są bardzo nieprzyzwoite. ale czy to źle? najpiękniejsze erotyki jakie przeczytałam w życiu miały w tle właśnie maliny. a leśmian nie mógł się mylić.
w tym tygodniu z wariantów kuchennych zrobiłam tylko raz pyzy drożdżowe oraz szarlotkę, z której najmniej podobała mi się jej wysokość kaprysu(!) wierzchnia piana z białek, która w zamyśle miała przypominać bezę, ale piekarnik się uparł, że nie. w piekarnikach jest jakaś doza złośliwości. ale na pocieszenie kruchy spód był przyjemny i pachniał i smakował masłem. wszystko się we mnie buntuje przeciwko dodawaniu margaryny do ciasta.
sobota piękna z gładkim niebem przecinanym lekko rozmazanymi obłokami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz