piątek, 24 czerwca 2016

o piątku parnym

po inauguracji lato wybuchnęło z wielkim entuzjazmem. słońce rozprażyło się i napuszyło do monumentalnych rozmiarów prawie boga. pierwsza kawa z lodem dziś była, smakowała jak woda z kawą z  ale najważniejsze, że odrobinę ochłodziła. w ogóle ochłoda to brzmi pięknie i tęsknie. 
w kuchni brakuje mi tylko bobu, którego ciągle zapominam kupić i spoglądam coraz częściej w stronę malin w warzywniaku. chce mi się ich bardzo. 

oddałam nesbo do biblioteki jednocześnie wypożyczając dwa nowe kryminały. to był taki odruch bezwarunkowy. pożegnałam też poniedziałkowe dzieci, nie lubię oddawać niedokończonych książek, ale w tej było coś tak bardzo smutnego, że nie mogłam jej dłużej czytać. A poza tym czeka na mnie jeszcze Stryjeńska, chyba wolę ją. 

muzyki jest jakby mniej ostatnio; w tle przeplatają się tylko ulubione audycje z trójki i to wszystko. 
poza tym lubię słuchać często tego samego i to wprowadza w moją listę przebojów spokój i przewidywalność, którą można z przyjemnością burzyć. 
słuchałam dziś Dawida P lubię jak śpiewa, ta płyta jest lekko melodramatyczna, ale nie ma w tym nic męczącego. męczący był tylko regularnie zacinający się odtwarzacz. 

wracam do kuchni zrobić herbatę miętową i sprawdzić co tam w radiu mówią. 
mam nadzieję, że w końcu przestaną męczyć wielką brytanie. biedni brytyjczycy zostali chyba odmieni przez wszystkie przypadki. 

piątku i tak miło, że jesteś. najważniejsze jest przecież zapamiętywanie tych dobrych wycinków dnia, a nie tych, które wywołują głęboki niesmak. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz