potem rytualna kawa (o zgrozo, w kawiarni nie wiedzą, że po prostu nie! nie cierpię kawy z zimnym
mlekiem) ale ostatecznie moje uwielbienie dla kofeiny przeważyło. przymknęłam oko na mleko.
za to nie przeczytałam dziś słówka,ale jeszcze jest wczesny wieczór, więc może to nadrobię, chociaż nadal szukam dobrej lektury. Gdybym miała sobie zdefiniować dobrą lekturą byłaby powieścią bez nadmiernie rozciągniętej przez fabułę melancholii. ostatnio skończyłam Jaśnie Pana Cabre. pozostaje pod nieustającym wrażeniem jego wyobraźni. czasem robi mi się wręcz przykro, że przeczytałam Wyznaję, bo to najwspanialszy czytelniczy prezent, jaki mogłam dostać w życiu. A wracając do Jaśnie Pana przez cały czas czytania tej książki czułam się jakbym miała w ustach gorzką czekoladę, ale jednak to czekolada z dużą ilością kakao w składzie.
teraz czas na owinięcie się w kołdrę, nastawienie płyty Dawida P. i celebrowanie wieczoru bezproduktywnej soboty żeby dobrze nastawić się na niedzielę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz