tli się we mnie dumna z mojej niedzielnej szarlotki. to nie oczywiste!
mojemu pieczeniu najczęściej towarzyszy lekkie szaleństwo i trochę improwizacji.
czasem ciasto się obraża i nie wychodzi.
Kiedy wyjęłam ją z piekarnika była piękna: kruchy spód, lekki jak chmurka mus z jabłek a to okryte pianą z białek z kruszonką. I taką ją chciałam zjeść:)
niedziela jest muzyką siestą a później Lou Doillon żeby nie zepsuć czegoś w tym obrazie.
kolekcjonuję sobie takie miłe wrażanie, do zapamiętania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz