poniedziałek, 1 października 2012

Róg obfitości

Czytam polską poezję. Jestem bogata w piękne słowa. Poezja po polsku ma swój niepowtarzalny smak, który stopniowo odkrywany pozwala patrzeć głębiej. Jest ona głęboka choć różne są oblicza jej wrażliwości. Niektóre mają dla mnie zbyt gorzki smak, a niektóre kompletnie są niestrawne. Ale są i smaki słodkie nawet jeśli pisane surowymi słowami. 

Generalnie najczęściej piszę dość krótkie wiersze (choć jest to pojęcie względne) i takie najbardziej lubię czytać. W tym właśnie tkwi moim zdaniem mistrzostwo Poświatowskiej: jej krótkie formy są zaskakująco celne i genialnie ujęte. Po prostu. Czasem piszę dłuższy wiersz (max jedna strona A4) ale tylko gdy mam konkretny pomysł,  zwykle zaczerpnięty z Leśmiana.

Odkrywam teraz Różewicza ( to pierwsze nazwisko na mojej ambitnej liście), którego wiersze trudno skategoryzować pomimo pewnych kłopotów interpretacyjnych- myślę, że się polubimy. Nie wiem jeszcze czy spełniają one najważniejszy warunek: czy da się nimi inspirować ( wpływa to na długość trwania znajomości czy też chęci odkrywania kolejnych.)

Na koniec perełka z tomiku: Na powierzchni poematu i w środku:

Wiersz pisany o świcie

Piszę ten wiersz
w szarości miekkiej
w ciszy bez światła
jak w rosnącej 
kuli pleśni

papier bezbarwny
pod moją ręką
bezdrzewny, bezkresny
rozwidnia się

umarli
są przeźroczyści
widzę przez nich
wielkie miasta Usta
stół książek dzban
żółty kwiat
słyszę śmiech
znikają 

to znów gęstnieją
zarastają świat.

26.7.1965 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz