Wena poetycka odsłoniła przede mną swe bogate podwoje. Swą bramę pełną słów, to tego najbardziej pragnę pisania słów. Ciągle od początku pisania nowych słów.
Wszystkich wierszy jakie napisałam i jakie kiedyś policzyłam jest ok. 500 utworów. To moje papierowe królestwo jednym z jego skarbów: pierwowzorem był Herbert i jego Ikar, a to jest mój Ikar:
na niebie gwiazdy
jak wosk płyną mleczną drogą
skórą niesione na rzęsach
na niebie to śnieg
zamarza mi na skórze
jak wosk zastyga
nie boję się upadku Ikara
pochowałam go tam gdzie
rozsypał skrzydła
na niebie pochowałam skrzydła
by mógł po nie ręce wyciągnąć
mieć indiański pióropusz
by już nigdy na ziemię nie spadł
zmęczony poprzednim upadkiem
zamykam oczy i widzę złota skrzydła
to Ikar patrzy mi w oczy
i pyta czy nie chce zostać żoną Indianina
zostawiam go z woskiem w dłoniach
Gdy się czyta ten wiersz należy zapomnieć o wszelkich interpretacjach tego mitu ze szkoły średniej.
Należy wszystko zmienić, pozwolić oczarować się wyobraźni. Ja lubię Ikara od pewnego czasu, gdy stwierdziłam, że mogę go uplastycznić, koloryzować do woli. A nawet w innym wierszu całować w usta. Chcę żeby żył! I cóż z tego, że to życie to absurd. W moim wierszu upadek sprawił, że Ikar jest w szpitalu psychiatrycznym. Chce być Indianinem, któż nie chciał by być Indianinem?
Myślę też, że to specyficzne miejsce odosobnienia pasuje do tego wiersza. Czyż Ikar nie może być takim
samym ekscentrykiem jak Doktor House? ( chyba 6 sezon zaczął się odcinkiem od pobytu doktora w szpitalu). A Ikar cóż, został tam, niestety.
tytuł: fragment piosenki Babylon ( Angus& Julia Stone)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz