To moje następne spotkanie z Noblistką, miło spędziłyśmy razem popołudnie w niedzielę. Zaprosiła mnie do swojego świata ukrytego w tomie opowiadań Miłość dobrej kobiety, do świata krótkiej formy. Z przyjemnością zamknęłam za sobą drzwi, uciekając w jej opowieści przed listopadowym schyłkiem jesieni.
Jestem tu pośród plonów, które jesienną porą wydały piękne owoce. Słowa w jej opowiadaniach są jak zbiory owoców w skrzyniach ułożone i czekające na chwile relaksu, aż ktoś je zje;) Każda z tych skrzyni zawiera inne opowiadania złączone, jak zwykle, motywem kobiety.
Jestem tu wśród słów, których sama bym nie napisała. Moje słowa ciągle dojrzewają, pilnuje ich by nie uschły. Munro wywiera na mnie nieustanne wrażenie, za scalanie pojedynczych fragmentów, w jedną całość.
W całość, która jest, w gruncie rzeczy właśnie, krótką formą pisarskiej ekspresji. Krótką, ale po mistrzowsku skonstruowaną.
Przechadzam się razem z autorką po kanadyjskiej prowincji. Zaglądam do domów, obserwując życie kobiet. Każda z nich opowiada swoją historię życia. Historię utkaną z rzeczywistości, wszystko to może wydarzyć się naprawdę, nie tylko w wyobraźni. Miłość dobrej kobiety ma różne barwy. Bywa smutna, wzruszająca, ale też lekko ironiczna.
Czytanie tego zbioru to literacka przyjemność. To jedna z tych autorek- noblistek, co do których, nie mam wątpliwości, że będę wracać. Wracać by smakować słowo o wielowymiarowym smaku.
Do następnego razu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz