chciałam zapamiętać z tego października piękne złote liście. i piękne jesienne słońce.
dziś stałam z parasolką w ręku, nogami trochę tonąc w kałuży (dobrze, że mam ładne kalosze;) i robiłam zdjęcia liściom, charakteryzował je uparty brak ozdób w postaci promieni słonecznych. za to bardzo równomiernie i monotonnie padało. jest w tym jakiś spokój, w tym deszczu.
jest taki mały plusik tej pogody można delektować się towarzystwem książki oraz kota (chociaż kota, to bez względu na aurę;) i być pod kocem.
a poza tym jesienią taką tak miło włącza się piekarnik piecze i gotuje.
może jutro zrobię szarlotkę. a tak to raz były ptysie (bardzo się bałam kulinarnej katastrofy, a jednak
wyszły piękne i na pewno jeszcze do nich wrócę.) tylko wcześniej muszę opanować trudną sztukę jak nie ubrudzić całej kuchni ciastem;) i knedle- uwielbiam je, są pyszne. nic mnie tak nie cieszy jak ta kulka ciasta ze śliwką w środku oblana gęstą śmietaną i cynamonem.
a w muzyce też ładnie. (tylko cały czas żałuje, na trójka zrezygnowała z 3 wymiarów gitary)
za to jest nowa płyta Kings of Leon, która sprawiła, że znowu chce ich słuchać.
no i piękny Aksamit Anny Gacek- idealny na ciemne jesienne wieczory.
tymczasem koniec kocykowania, czas zadbać o formę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz