Cała zieloność, chciałoby się tam być bez końca. W tych chwilach spokojnych rozsnutych na trawach i polach, które leniwie rozciągają się w nieskończoności. Nad słońcem złotym spowitym w puszyste chmury. I cisza, której nie ma w mieście, której nie da się ukraść. Te poranne dzwonki owiec wychodzących na pobliską halę (one są takie cudne...)
W zasięgu wzroku tylko zielone wyspy drzew zdobne w odbicia lustrzane. A to wszystko udekorowane przypominającymi się nieustannie wersami z Leśmiana jego najpiękniejszych wierszy...
A na dodatek pocztówka dźwiękowa:) Alabama shakes i Mumford&Sons i nie trzeba dodawać nic więcej, przecież.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz