poniedziałek, 16 lutego 2015

Życiowe kartki rozdmuchane przez wiatr

Chyba ucieknę na bezludną wyspę! przydała by mi się bezludna wyspa do wynajęcia. trzaskanie codzienności zakłóca mój wewnętrzny spokój, czuję się jak zamknięta w szklanej kuli, w której bez przerwy ktoś hałasuje. Ja lubię słuchać ciszy, lubię nawet jej nieznośną przedłużalność. Przebywanie w ciszy mnie uspokaja i sprowadza świat do postaci szeleszczących kartek, albo naprędce spisywanych historii. Albo po prostu słucham muzyki. Muzyka to ten rodzaj hałasu, który odpowiednio skrojony pasuje mi zawsze. Ale kiedy ten hałas jest niedobrany zaczyna tylko irytować i urastać do wysokości szumu.

No cóż nie mam bezludnej wyspy, chyba że  ją sobie narysuje. Narysuje ogromnym pędzlem i tak przywrócę wyspę do rzeczywistości. I serce się uspokoi.
 Mój spokój jest za górami i jeszcze bardziej za lasami. Kto po niego pójdzie, skoro to tak
daleko? mogę się bez mapy zgubić po drodze... dlatego rysuje sobie palcem po stole.

Miałam schodząc na ziemię jedną nogą pisać o książkach. Jestem ciągle na etapie czytania "wszystkiego" i roboczego układania myśli. Lub ewentualnie zastanawiam się po raz kolejny, o czym była ta książka (jakoś nie mogę skończyć tej Przyjaciółki z młodości Munro rozwlokła się mi się ta lektura w czasie do granic możliwości- a już cierpię na głód nowych książek) i wtedy właśnie musi mi wykipić mleko na budyń i cały mój świat wraca na ziemię.
Pewnie dlatego, że ukradkiem czytam kryminał i jest zgrzyt na linii tematycznej.

Zajrzałam do mojego sekretnego zeszytu w styczniu przeczytałam całe 3 książki
(to i tak mało...) i jedną zaczęłam. To chyba i tak dobrze:) miałam więcej cisz.
A teraz jest ich mniej, coraz mniej, mało.

Znikanie sobie przypiszę, zanurzę dłoń w słońce. Wiosno przyjdź, w końcu!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz