otulona w słońce, przebrana w zielone. nade mną błyszczały by białe obłoki.
takie proste to byłoby życie.
w sierpniu wciąż piekę. i właściwie ciągle to samo ciasto ze śliwkami. ostatnio są celebrytkami w mojej kuchni. raz było porzeczkowe. porzeczki były u mnie bardzo intensywnie. na samą myśl o czuje w ustach ten cierpko-słodki smak. przypadkiem udało się uratować dwa kubeczki z działki, reszta nieszczęślwie uschła. ale śliwki są cudowne. chyba moje całkiem pierwsze, pierwsze ciasto było właśnie z nich.
a tak to pełnia jabłek, kolb kukurydzy często, jeżyn (uwielbiam jeżyny, ale i tak tęsknie za malinami)
od czasu do czasu z mascarpone (mogłabym go jeść łyżkami) z owocami.
ciągle też pomidory (prezent z działki; funkcjonuje tam instytucja bardzo miłej Pani sąsiadki)
czytanie ostatnio mi się zacięło. nie sięgam po nic. czekam na wenę do czytania. może wróci.
za to jestem oczarowana płytą julii pietruchy. bardzo, bardzo dobrze się słucha. właśnie z koncertu w trójce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz